środa, 17 września 2014

#3 Lukey fell in love, it' s so cute

Czytajcie notkę pod rozdziałem! To tylko kilka sekund :) PIOSENKA na dziś omomom *-*

Calum wszedł do kuchni, usiadł naprzeciwko Hemmings' a i podparł brodę na dłoni, wyczekująco patrząc na blondyna. 
-No, wyduś to z siebie Cal- chłopak posłał mu delikatny uśmiech.
-Ok Lukey Pookie, mów co to była za dziewczyna- zabawnie poruszył brwiami brunet.
-Jaka dziewczyna- nerwowo odpowiedział, unikając wzroku przyjaciela.
-Oj Luke, mały głupiutki Luke. Jeśli nie dziewczyna, to jaki był powód twojego spóźnienia?- znowu znacząco uniósł brwi, na co Hemmo wywrócił oczami z cieniem uśmiechu na twarzy.
-Jak ma na imię?- dobitnie spytał Hood. Luke natychmiast posmutniał i spuścił głowę, obracając w rękach puszkę Coli.
-Nie wiem- wyszeptał.
-CO?!- Calum i Luke odwrócili zdezorientowani głowy w stronę drzwi. Tam zobaczyli leżących na podłodze Ashton' a i Mike' a. Warto nadmienić, że ta dwójka poszła w stronę kuchni zaraz za brunetem. Cały czas stali w drzwiach przysłuchując się rozmowie i korzystając z tego, że nikt ich nie widzi. A kiedy usłyszeli, że Luke nie zapytał dziewczyny o imię, po prostu upadli z wrażenia.
-Co tu robicie?- odezwał się Calum.
-Eeeee, przyszliśmy coś zjeść/ przyszliśmy zrobić obiad- obaj powiedzieli w tym samym czasie dwie różne rzeczy i posłali sobie piorunujące spojrzenia.
-Naprawdę Ashton? Przecież nie umiesz gotować- westchnął Hemmings po czym wyszedł z kuchni. Kilka sekund później odgłos zamykanych drzwi oznajmił im, że blondyn opuścił mieszkanie. Nagle chłopcy usłyszeli ciche pociągnięcie nosem. Ich wzrok padł na Irwina, który był źródłem tego dźwięku. Ash miał w oczach łzy.
-Lukey się zakochał, to takie urocze- wyszlochał.
Calum sięgnął po chusteczkę i podał mu ją.
-Masz stary, wypłacz się- poklepał Ashtona po ramieniu.
Natomiast Michael nadal leżał na podłodze. Zasnął.
Wróćmy do Luke' a, który chwilę temu opuścił przyjaciół, wychodząc z mieszkania. Blondyn sam nie wiedział, co się z nim dzieje. Przed oczami cały czas miał obraz uśmiechniętej dziewczyny. W głębi duszy bardzo chciał znów ją spotkać. Po wyjściu z budynku szedł przed siebie, nie zwracając uwagi na nic wokół niego. Nie zauważył nawet kiedy wrócił do domu, zjadł kolację, a potem wpadł w objęcia Morfeusza. 
Następnego dnia Emily obudziła się dość wcześnie, jak na nią, bo o 9.00. Zmusiła się do opuszczenia łóżka i zrobienia sobie naleśników. Po zjedzonym śniadaniu postanowiła pójść w miejsce, które odkryła kilka lat temu. Miejsce, o którym nie wie nawet Lily. Miejsce, w które nikt nie przychodzi. Miejsce, gdzie jest cisza i spokój, a natłok myśli uspokaja delikatny szum strumyka. Ubrała się, a włosy upięła w niechlujnego koka. Zabrała tylko klucze od mieszkania i gitarę. Lekko zaspana, ale z uśmiechem na twarzy ruszyła w stronę parku.
Niebieskooki blondyn obudził się obolały na fotelu. Widocznie zasnął oglądając wczoraj wieczorem film. Przetarł rękoma oczy i wstał z zamiarem pójścia pod prysznic. Po odświeżeniu się zjadł tosty, wypił kawę i ubrał się w czyste ciuchy. Wszedł do salonu i chciał posprzątać naczynia po wczorajszej kolacji. Jednak stanął w progu gdy tylko zobaczył na kanapie uśmiechniętego od ucha do ucha Ashtona.
-A ty co tu robisz?- zapytał nadal lekko zszokowany.
-Hmm wydaje mi się, że siedzę- Luke wywrócił oczami słysząc ten jego chichot.- A tak poważnie to chciałem zobaczyć czy nie masz czegoś dobrego na śniadanie. Calum z Mike' iem wszystko zjedli- wyjaśnił.
-Jest pełna lodówka- westchnął Hemmo, a Ash z prędkością światła znalazł się w kuchni.- Ja idę się przejść- krzyknął jeszcze do przyjaciela, biorąc do ręki gitarę. Tamten odburknął coś w odpowiedzi zajadając się kanapkami.
Hemmings wiedział, gdzie chce iść aby uspokoić myśli. I miał przeczucie, że coś się tam wydarzy...
Emily siedziała w parku na trawie i próbowała ułożyć melodię do tekstu, który niedawno napisała. Musiała jednak przyznać, że szło jej jak po grudzie. Od wczoraj nie mogła zebrać myśli.
-Co się ze mną dzieje? Nie mam melodii, brakuje mi ostatniej zwrotki, nic mi nie wychodzi- mówiła do siebie, z bezsilności opadając na ziemię.
Tymczasem Luke szedł ulicami Londynu, aż trafił w miejsce, które odkrył tydzień temu. Wszedł do parku, gdzie nie było nikogo oprócz starszej pani wyprowadzającej 3 psy. Nie zdziwiło go to. O tej godzinie wszyscy pracowali lub byli w szkole. Jednak to nie park był jego celem. Doszedł do dużego, starego drzewa, za którym była gęsta ściana krzaków. Przeszedł przez nią i znalazł się na polanie. Idealną ciszę przerywał tylko cichy odgłos płynącej wody. Przynajmniej na początku tak mu się wydawało. Po chwili usłyszał coś jeszcze. Usłyszał dźwięki szarpanych lekko strun gitary. Wzrokiem powędrował w kierunku źródła melodii. Był szczerze zdziwiony, gdy zobaczył leżącą na trawie blondynkę, a obok niej gitarę. Myślał, że nikt nie wie o tym miejscu. Był tego nawet pewien. Wciąż zaskoczony podszedł bliżej w stronę dziewczyny.
Emily usłyszała za sobą czyjeś ciche kroki. Odwróciła się w tamtą stronę i jej usta utworzyły kształt literki "o". Powodem zdziwienia był nie tylko fakt, iż ktoś oprócz niej tu przychodzi, ale także fakt, że tą osobą jest ten sam uroczy chłopak, na którego wpadła przed kawiarnią. Pewnie siedziałaby tak w zamyśleniu o wiele dłużej, gdyby blondyn nie odważyłby się podejść jeszcze bliżej. Ukucnął przy Emily i uśmiechnął się, tym samym ukazując dwa wgłębienia w policzkach. 
-Jestem Luke- powiedział, podając dziewczynie rękę.
-Emily- uścisnęła ją również się uśmiechając.
Hemmings podciągnął ją do góry tak, że teraz oboje stali. Em postanowiła ponownie przerwać niezręczną ciszę.
-Jak się tu znalazłeś?- zapytała.
-Trafiłem w to miejsce przez przypadek, dwa tygodnie temu.
-Pięknie tu, prawda?
-Tak, lubię tu przychodzić...- odpowiedział, nie odrywając wzroku od Em.
-Zagrasz coś?- spojrzała na Luke' a.
-Na czym?- odparł zdezorientowany.
-Na plecach masz gitarę- zdziwiła się Emily.
-Ah no tak...- chłopak wyraźnie się zawstydził i spuścił wzrok, rumieniąc się.
-Oj no graj, nie wstydź się mnie- perliście zaśmiała się blondynka, zachęcając chłopaka do wyjęcia gitary. 
Po chwili przyłożył już palce do gryfu i zaczął lekko szarpać struny instrumentu. Oboje nastolatków pochłonęła muzyka. Kiedy Luke zaczął śpiewać, Emily całkiem utonęła w jego oczach i odpłynęła po ich bezkresnym oceanie. Nie zauważyła nawet kiedy skończył grać. Nadal przypatrywali się sobie jakby próbowali zapamiętać każdy detal swoich twarzy. Próbowali odwrócić wzrok, ale nie mogli. A może wcale nie chcieli... 
Już wtedy wiedzieli że ich znajomość nie prędko się skończy. Nie wiedzieli jednak, że zmieni się w coś tak niezwykłego, tak magicznego, tak... nieprawdopodobnego.

*********
UGH! następny beznadziejny rozdział .-. próbuję opisać romantyczny moment, ale sami widzicie, że kompletnie mi to nie wychodzi ;-; "bezkresny ocean jego oczu" nie no LEŻĘ głupszego tekstu nie mogłam wymyślić... ale zostawię Wam opinię, piszcie komentarze, chcę wiedzieć ile osób to czyta. Jeśli podoba Wam się opowiadanie, polecajcie je innym, zależy mi na tym :) to do następnego Miśki xx

1 komentarz:

  1. interesujące,troszkę ckliwe ale pisz dalej-czekamy

    OdpowiedzUsuń