Od ostatnich bólów brzucha minął ponad tydzień, z czego Emily bardzo się cieszyła. Nie wspominała o nich Julie, ale zamierzała zrobić to podczas wizyty wyznaczonej właśnie na dzisiaj.
Wstała dość wcześnie, bo kilka minut po godzinie 7, a do doktor Green miała udać się na 10.30. Jednak stres nie pozwalał jej na dłuższy sen. Zchodząc na dół, nakarmiła kota, który pomimo wczesnej godziny już czaił się pod szafką, w której schowane było jedzenie.
Wybiła godzina 10.00, w związku z czym Emily wyszła z domu i ruszyła w stronę szpitala. Dotarła na miejsce kilka minut przed czasem i głęboko wzdychając weszła do budynku. W recepcji uprzejma starsza pani powitała ją. Doskonale rozpoznając Emily, wpuściła ją do środka.
Kiedyś w myślach dziewczyna często zadawała sobie pytanie, czy kiedykolwiek uwolni się od tego miejsca, czy kiedykolwiek będzie mogła pożegnać je z uśmiechem na twarzy i informacją, że jest zdrowa.
Teraz jednak doskonale zdawała sobie sprawę, że nic takiego nie będzie miało miejsca. Straciła nadzieję, ale nie straciła chęci do życia. A to jest zdecydowanie najważniejsze.
-Wejdź, Emily- usłyszała stłumiony głos, gdy zapukała w drzwi gabinetu.
-Cześć Julie- lekko uśmiechnęła się i usiadła na krześle po drugiej stronie biurka doktor Green.
-Witaj Emily- odwzajemniła gest dziewczyny. -Zaczynamy?
-Jasne- blondynka siliła się na lekkość, ale stres nie do końca jej na to pozwalał.
Po wykonaniu standardowych badań doktor Green nie zauważyła większych zmian, jednak coś w zachowaniu Emily niepokoiło ją.
-Jest jeszcze coś, Julie- no i proszę, doświadczenie nabyte przez tyle lat wykonywania zawodu nie zawiodło.
-Tak? Co takiego, Emily?
-Ostatnio... Ostatnio miałam bóle brzucha. Myślę, że to jest ten czas, kiedy będą się nasilać- mowiąc, starała się zachować spokój, jednak w pewnym momencie głos lekko jej zadrżał.
-Wiesz dobrze co się dzieje, Ems. Nie mamy na to wpływu- doktor pokręciła bezradnie głową, a w jej oczach zalśniły łzy. To niesamowite, jak bardzo zżyła się ze swoją pacjentką. Traktowała ją niemalże jak córkę.
Blondynka siedziała w swoim, a teraz właściwie już jej i Luke'a zakątku. Na kolanach rozłożony miała zeszyt z tekstami piosenek, a w między drżącymi palcami prawej dłoni trzymała papierosa. Doszła do wniosku, że mimo iż była świadoma swojego coraz bliższego odejścia, to nie była na nie wcale gotowa. Nie była gotowa na to, by zostawić swoich rodziców i przyjaciół. Nie była gotowa na to, by pewnego dnia tak po prostu ich opuścić.
Can you please
Give me one more day,
One more time to make it all right?
I'm not ready for just go away
Give me one more day*
Było już późne popołudnie, więc Emily postanowiła wrócić do domu. Jej kot z pewnością zdążył zgłodnieć podczas nieobecności dziewczyny.
Miała już wychodzić zza krzaków, zdążyła nawet wstać, kiedy poczuła nieprzyjemny ucisk w brzuchu. Powtórzyło się to kilka razy, więc zaczęła szukać w kieszeniach skórzanej kurtki tabletek. Szybko jednak zdała sobie sprawę, że nie wzięła ich ze sobą.
Tymczasem pod domem Emily stała Lily i od kilkunastu minut próbowała dodzwonić się do przyjaciółki. Czuła, że coś jest nie tak, bo zazwyczaj dziewczyna odbiera telefon. Lily nie miała swojego samochodu, dlatego pobiegła do Caluma, który mieszkał najbliżej. Uderzyła kilka razy w drzwi, będąc coraz bardziej spanikowaną. Gdy tylko klamka się poruszyła, a zza drewnianej płyty wyłoniła się głowa Hooda, dziewczyna wpadła do środka.
-Co jest, kobieto?- zapytał jak zawsze wesoły chłopak.
-Nie mogę dodzwonić się do Emily. Byłam u niej w domu, ale nikt nie otwiera. Musisz mi pomóc jej szukać, Cal. Coś musiało się stać- wyraz twarzy bruneta zmienił się diametralnie. -Wiesz gdzie może być? U rodziców? W centrum handlowym?
-Nie wiem, Cal. Nie mam pojęcia- wyszeptała, wplatając palce we włosy i lekko za nie ciągnąc. Wiedziała, że coś było nie tak. Obawiała się najgorszego.
Luke szedł z gitarą w jednej ręce i zeszytem oraz długopisem w drugiej. Zmierzał w stronę parku, ponieważ po próbie z zespołem nie miał co robić, a nie chciał marnować czasu przed telewizorem. Mógł przecież poświęcić go na pracę nad kolejnym tekstem.
Był już przy przejściu na polanę. Przedarł się przez gęste zarośla i otrzepał ubranie z listków, które na nim zostały. Kiedy spojrzał w bok, zatrzymał się oniemiały. Stał tuż przy leżącej Emily, która obejmowała rękoma brzuch. Powieki miała zaciśnięte.
-Emily? Ems, co się dzieje?- chłopak był coraz bardziej zaniepokojony. Nie miał pojęcia, co powinien zrobić.
-Zadzwoń... zadzwoń do Lily. Powiedz, żeby wzięła tabletki. Będzie...- przerwała, zginając się wpół. -Będzie wiedziała o co chodzi.
Chłopak jak najszybciej wyjął telefon z tylnej kieszeni czarnych rurek i przykładając smartfon do ucha nerwowo ciągnął za końcówki swoich blond włosów.
-Luke wybacz, ale nie mam czasu teraz...- usłyszał głos przyjaciółki, jednak nie pozwolił jej dokończyć.
-Znalazłem w parku Emily. Mówiła coś o jakichś tabletkach... Lils, co ja mam robić? Ona zwija się z bólu!- mówił zdesperowany.
-Będę za pięć minut- nie czekając na odpowiedź, brunetka rozłączyła się.
Blondyn rzucił telefon w trawę gdzieś za sobą i spojrzał na Emily. Dziewczyna straciła przytomność, co jeszcze bardziej przeraziło jej przyjaciela. Luke wsunął jedną dłoń pod kolana blondynki, drugą podtrzymywał jej plecy. Wyniósł dziewczynę na jedną z głównych alejek parku i położył ją na ławce. Sam wrócił szybko na polanę i podniósł z ziemi telefon. Pobiegł z powrotem do Emily i zadzwonił pod numer alarmowy.
Kiedy dyspozytorka oznajmiła, że karetka już jedzie, chłopak usiadł na ławce, układając głowę przyjaciółki na swoich kolanach. Ze zdenerwowania cały czas odgarniał zabłąkane kosmyki z twarzy Emily.
Nie minęło pięć minut nim Luke ujrzał biegnących Lily i Caluma, a tuż za nimi ratowników medycznych.
Wszystko to co się działo, blondyn widział jak przez mgłę. Stojący obok niego Calum również wydawał się nie rozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Jedynie Lily zachowała na tyle zimną krew, że potrafiła udzielić lekarzowi potrzebnych informacji. Widać było po niej, że wcześniej już zdarzyła się taka sytuacja. Kimo wszystko jednak brunetka nie umiała powstrzymać drżenia rąk i łez napływających do jej oczu.
*Czy mógłbyś proszę
Dać mi jeszcze jeden dzień
Jedną chwilę aby to wszystko naprawić?
Nie jestem gotowa by tak po prostu odejść
Daj mi jeszcze jeden dzień