środa, 24 grudnia 2014

#6 just a coffe or something more?

Witam Miśki po noo dość długiej przerwie i bardzo bardzo Was przepraszam. I przyznam, że tu nawet nie chodzi o brak czasu, ale zwyczajnie nie miałam chęci i siły do pisania. Postaram się więcej nie przerywać prowadzenia bloga na tak długo ;) nie miejcie mi tego za złe xx
*********
Tydzień po niezwykle oczekiwanym przez obojga naszych głównych bohaterów spotkaniu w kawiarni Emily znów wyjechała w podróż. Wprawdzie nie na długo, bo tylko na tydzień, ale chyba taką wycieczkę można już nazwać podróżą. Zresztą nie o tym mowa. Blondynka wyjechała na te kilka dni do Afryki, gdzie miała wspomóc charytatywną organizację swojej mamy. 
Tymczasem Luke razem z trójką przyjaciół niezwykle ciężko trenował. Zdarzało się, że spędzali na grze nawet 5 godzin dziennie. Zastanawiacie się pewnie dlaczego. Otóż dostali propozycję zagrania w przerwie meczu piłki nożnej. Występ miał odbyć się za pięć dni, więc chłopcy nie mieli wcale tak dużo czasu. Skupili się w stu procentach na przygotowaniach. Ich rutyną stało się spanie, jedzenie i granie. Nie robili praktycznie nic więcej. Oczywiście Luke utrzymywał kontakt z Emily. Nie mogli bez wspólnych rozmów wytrzymać nawet tych kilku dni. Chłopak zaprosił Em na koncert, dziewczyna bardzo się ucieszyła, że w końcu pozna tą czwórkę utalentowanych przyjaciół, której muzykę nie raz już słyszała, nie mając nawet pojęcia kim są. Emily wracając do domu siedziała w samolocie jak na szpilkach. Nie mogła się doczekać aby zobaczyć się z Lily i razem z nią wybrać się na występ chłopaków. "Fajnie będzie się trochę rozerwać" myślała, a na jej twarzy pojawiał się uśmiech. Na lotnisku szukała wzrokiem swojej przyjaciółki, która obiecała, że będzie na nią czekać. Nigdzie jednak nie było Lily, na co trochę posmutniała.
-Pewnie zapomniała... No trudno, wrócę sama- powiedziała sama do siebie i w końcu ruszyła w stronę wyjścia z zatłoczonego lotniska. Pech chciał, że nie było żadnej taksówki i musiała czekać aż jakaś się pojawi. 
Stała z walizką już od pięciu minut, niecierpliwie tupiąc nogą. Próbowała dodzwonić się do Lily, może jednak by przyjechała po nią, ale brunetka nie odbierała. W pewnym momencie poczuła jak ktoś kładzie jej rękę na oczach, a drugą przytula w talii. Nie wiedziała co się dzieje, ale gdy tylko dotarł do niej zapach męskich perfum pomieszanych lekko z dymem papierosowym, na twarz wkradł się szczery uśmiech. 
-Cześć Luke- zaśmiała się i zdjęła rękę chłopaka z oczu.
-Jak się domyśliłaś?- westchnął zawiedziony tym, że nie udało mu się zaskoczyć Emily. W odpowiedzi zobaczył, jak dziewczyna się uśmiecha. W jej oczach widać było iskierki szczęścia i rozbawienia.
-Co tutaj tak właściwie robisz, Luke?- popatrzyła z zaciekawieniem na niego.
-Zabieram cię do domu- odpowiedział, jakby to było coś oczywistego.
-Ale ja czekam na przyjaciółkę, ona... 
-Lily nie przyjedzie. Tak, znamy się i nie, to nie przypadek, że jestem tutaj, a ona nie- ukazał w uśmiechu wgłębienia w policzkach, co w połączeniu z lekkim bujaniem się na piętach wyglądało bardzo uroczo. Przynajmniej zdaniem Emily. -To co, idziemy, czy zostajesz?- spojrzał na blondynkę i wziął od niej walizkę, po czym odszedł w stronę samochodu.
Emily przewróciła tylko oczami, powoli przyzwyczajała się do osobowości blondyna, ale jednak przez większość czasu nadal ją zaskakiwał. Czasami myślała sobie, co będzie jak pozna jego przyjaciół. Z opowiadań Luke' a wie, że są jeszcze gorsi niż on. Oczywiście gorsi w tym dobrym znaczeniu. Blondynka zawsze śmieje się, jak chłopak określa paczkę swoich przyjaciół jako pozytywnie ześwirowanych ludzi. 
-Em no chodź!- krzyknął Luke stojący kilka metrów dalej, przy samochodzie.
-Przepraszam zamyśliłam się- podbiegła do towarzysza i wsiadła do czarnego BMW.
Po drodze dwójka blondynów na całe gardło śpiewała Blank Space, co swoją drogą w ogóle nie przypominało śpiewu Taylor Swift, wygłupiając się przy tym niemiłosiernie. 
Prawie półgodzinna jazda minęła im bardzo szybko, w końcu w dobrym towarzystwie czas płynie szybciej niż normalnie. Zatrzymali się pod domem Emily, Luke otworzył jej drzwi samochodu i wyjął z bagażnika walizki.
-Dżentelmen z ciebie, Luke. Nie znałam cię od tej strony- droczyła się z niebieskookim.
-Wiele jeszcze o mnie nie wiesz, miśku- mrugnął do niej i poszedł w stronę domu.
Dopiero po dłuższej chwili Emily się otrząsnęła i dogoniła przyjaciela.
-To mi powiedz, Lukey Pookey- uśmiechnęła się do niego złośliwie, wiedząc, jak bardzo tego przezwiska nie lubi. Luke zaczął liczyć do dziesięciu, aby się uspokoić, a Emily prawie tarzała się po ziemi ze śmiechu.
-Dobra, wygrałaś, a teraz otwórz łaskawie drzwi, bo ta walizka jest trochę ciężka- powiedział aż zbyt miłym tonem.
-Przystojne i gniewne- blondynka mamrotała pod nosem, ale otworzyła w końcu drzwi i wpuściła Luke' a do domu.
-Co tam szepczesz?- zapytał, nachylając się nad jej uchem.
-Nic nic Lukey, nic.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz