piątek, 2 stycznia 2015

noworoczny dodatek! :)

Więc tak, misie! Miałam dodać to w sylwestra, ale nie wyszło, nie mogłam nic napisać. Dodaję to teraz, mam nadzieję, że się Wam spodoba. :) W Nowym Roku życzę Wam wszystkiego, co najlepsze, a teraz zapraszam na one shota o naszym kochanym Horanku! Oczywiście nie ma to nic wspólnego z fabułą opowiadania! :) 
*********
   Był mroźny grudniowy wieczór. Ale nie taki zwykły, ponieważ był to wieczór kończący stary rok. Ludzie chodzili ulicami w gronie znajomych, roześmiani i pełni energii na nadchodzący rok. Gdzie się nie obejrzało, tam było widać pary trzymające się za ręce, siedzące na ławkach, w przytulnych kawiarniach lub po prostu przechadzających się przez miasto. Wszyscy byli z kimś. Nieważne, że niektórzy kłócili się, a niektórzy całowali. Ale każdy był z kimś. Nikt nie był sam. Prawie nikt, bo ona była. Jedną z mniejszych uliczek Londynu szła drobna brunetka ubrana w bordowe rurki i czarną kurtkę. Jej długie włosy przykrywała czarna czapka beanie. Oczy dziewczyny wpatrywały się nieustannie w chodnik, od czasu do czasu tylko zerkała na te szczęśliwe pary, które wydawały się nie mieć żadnych zmartwień. Przewróciła oczami na ten widok i kopnęła niczemu winny kamyk, który akurat znalazł się na jej drodze. Złość szybko zastąpił smutek, żal, rozczarowanie. Dziewczyna zacisnęła powieki, aby się nie rozpłakać. Mimo starań, kilka łez spłynęło po jej policzkach. Jednak za szybko, aby zdążyć je wytrzeć. W momencie gdy wyszła na główną ulicę miasta, zobaczyła lodowisko naprzeciwko małej kawiarenki, tej, w której serwowali najlepszą gorącą czekoladę w Londynie. Na lodowisku zauważyła małego chłopca, na oko mógł mieć najwyżej osiem lat. Ruszyła w stronę wypożyczalni łyżew i wzięła parę. Założyła je i weszła na lód, jadąc w stronę uśmiechniętego malucha. Kucnęła przy nim, a chłopiec odwrócił się w jej stronę, uważnie lustrując twarz dziewczyny swoimi dużymi oczami. Według brunetki widok tej małej istotki z opadającą na czoło blond grzywką i dużymi niebieskimi oczkami, był naprawdę uroczy.
-Hej mały, jak się nazywasz? Ja jestem Caitlin- zapytała chłopca z uśmiechem.
-Jestem Mike- odwzajemnił gest i złapał dziewczynę za rękę, mówiąc: 
-Chodźmy ulepić bałwana- pociągnął ją w stronę wyjścia z lodowiska, gdzie oddali łyżwy i wyszli na ulicę, kierując się w stronę parku.
-Gdzie są twoi rodzice, Mike? Chyba nie przyszedłeś tutaj sam, prawda?- zatrzymała chłopca, łapiąc go lekko za ramię.
-Oh nie, przyszedłem tu z kuzynem, ale chyba... gdzieś się zgubił- zachichotał, rozglądając się dookoła, jakby chciał go znaleźć.
-No dobrze, chodźmy lepić tego bałwana, twój kuzyn zaraz się znajdzie- posłała dziecku ciepły uśmiech i ponownie ruszyli do parku.
   Tymczasem dwie przecznice dalej pewien młody chłopak pytał praktycznie każdego przechodzącego obok człowieka, czy nie widział gdzieś siedmioletniego, zapewne wystraszonego blondynka chodzącego samotnie gdzieś tutaj niedaleko, jak to on określił. Jednak nie spotkał jeszcze nikogo, kto by mu pomógł.
-Co ja do cholery narobiłem?- usiadł na ławce obok lodowiska (swoją drogą nie miał pojęcia, jak się tam znalazł, zaszedł dwie przecznice dalej, a po chłopcu ani śladu) i złapał za końcówki swoich włosów w geście sfrustrowania. Po kilku minutach bezczynnego i bezsensownego wpatrywania się w przestrzeń przed sobą, blondyn w końcu wstał z miejsca i bezradnie ruszył w kierunku Hyde Parku. 
Caitlin razem z małym Mike' iem śmiała się w parku podczas lepienia śniegowego ludka, zwanego bałwanem. 
-Nie mamy marchewki- zasmucił się mały, na co brunetka poczochrała mu włosy.
-Nie martw się Mikey, leć poszukaj patyków a ja dokończę lepić głowę- posłała mu uśmiech. Chłopiec odbiegł kawałek dalej, szukając na ziemi patyków, aby użyć ich jako rąk bałwana. Dziewczyna robiła ostatnie poprawki jeśli chodzi o bałwana, cały czas oczywiście mając małego na oku. Gdy już skończyła bawić się śniegiem, kucnęła i tępo wpatrując się w roześmianego chłopczyka zaczęła rozmyślać. Myślała, dlaczego tak właściwie wyszła tego wieczora z domu. Dlaczego nie mogła zostać w ciepłym mieszkaniu i pooglądać głupich seriali? Co z tego, że byłaby kompletnie sama? Teraz jednak cieszyła się, że opuściła dom. Jej serce wypełniało się ciepłem i radością na myśl o tym, że ostatecznie nie jest całkiem sama. Czas, który spędziła z chłopcem pozwolił jej zapomnieć właśnie o samotności. Wiedziała też, że na pewno lada moment znajdzie się kuzyn Mike' a, a ona przywita Nowy Rok zupełnie sama.
-Jak zawsze...- westchnęła.
Do północy zostało pół godziny. Nie było mowy, żeby przez ten czas nikt nie znalazł chłopca. Według Caitlin, oczywiście.
   Pewien młody mężczyzna właśnie zbliżał się do dużego parku znajdującego się nie tak daleko od lodowiska i tej małej, przytulnej kawiarenki, w której nie raz zatrzymywał się na gorącą czekoladę lub ciastko. Musiał przyznać, że lepszego napoju nigdy w życiu nie miał okazji spróbować. Wątpił nawet, czy takowy istnieje. W tym momencie jednak nie mógł myśleć o niczym innym, ponieważ w głowie miał tylko swojego małego kuzyna. W duchu modlił się, aby nic mu się nie stało i żeby ktoś zaopiekował się nim przez ten czas. Martwił się, że chłopczyk siedzi gdzieś zupełnie sam, na mrozie, nie wiedząc co ze sobą zrobić. A mieli tak wspaniale spędzić razem ten wieczór, lepiąc bałwana i oglądając pokazy fajerwerków. Chłopak miał nawet w planach zabranie małego na przejażdżkę London Eye. No cóż, z planów chyba nici... Oby tylko Mike był bezpieczny- tak teraz wyglądały jego myśli. Wszyscy znali blondyna jako tego wrażliwego, uczuciowego chłopaka, dlatego też nie było dziwne, że po jego policzkach spływały łzy, a duszę wypełniało poczucie winy. Nie tak planował przywitać Nowy Rok. Przechodząc obok Hyde Parku zobaczył, jak mały chłopiec podbiega do młodej dziewczyny kucającej obok bałwana, trzymając w garści patyki. Brunetka pomogła maluchowi włożyć je w śnieg, a później chłopiec wtulił się w jej ciało, podziwiając wspólne dzieło. 
   Caitlin trzymała w objęciach dziecięce ciało Mike' a, a chłopczyk nawijał sobie kosmyk jej długich, brązowych włosów na palec.
-Niedługo przyjdzie do nas wujek Niall, prawda?- zapytał mały w pewnym momencie.
-Tak, Mikey, za chwilkę tu będzie... Mam nadzieję- ostatnie dwa słowa wyszeptała na tyle cicho, że chłopiec ich nie usłyszał. Caitlin spojrzała na niebo, które rozświetliły tysiące fajerwerków. Był to niesamowity widok, co potwierdzało głośne westchnięcie i szeroki uśmiech dziecka.
   I w tym momencie stało się coś, czego żadne z nich się nie spodziewało. Podbiegł do nich wysoki blondyn, który całe policzki miał we łzach, i wziął w swoje objęcia Mike' a, okręcając go w powietrzu.
-Jezu Mike- załkał chłopak.- Tak się bałem, że coś ci się stanie...- mówił, nadal nie wypuszczając go z objęć.
-Zobacz Niall, ulepiłem z Caitlin bałwana- powiedział do kuzyna z uśmiechem i wskazał na brunetkę stojącą kilka metrów dalej. Dziewczyna spróbowała przybrać radosny wyraz twarzy, gdy oczy młodego mężczyzny napotkał jej twarz. Nie była przekonana, czy jej się to udało. Myślała, że usłyszy jakieś burknięcie oznaczające podziękowanie za zaopiekowanie się maluchem, a zaraz potem chłopak nazwany Niallem zabierze Mike'a, a ona zostanie sama. Znowu. "Oh Caitlin, pogódź się z tym, że do końca życia będziesz już sama." Zdziwiła się, kiedy nic takiego się nie stało. Była jeszcze bardziej zaskoczona, gdy chłopak postawił Mike'a na ziemię i objął ją w talii, przyciągając tak blisko siebie, że bliżej się nie dało. 
-Dziękuję, Cait- wyszeptał w jej włosy. Cait... nikt tak do niej nigdy nie powiedział. A z ust blondyna jej imię brzmiało wyjątkowo pięknie. Irlandzki akcent dodawał mu uroku. Musiała przyznać, że kuzyn Mike' a był potwornie przystojny. Aż dziwne, że można mieć tak nienaganny wygląd. Postawiona blond grzywka, głębokie niebieskie oczy, usta ułożone w uroczym uśmiechu. Ubrany w idealnie dopasowane czarne rurki z dziurami na kolanach i niebieską kurtkę, na pewno był marzeniem wielu dziewczyn. 
-Może masz ochotę na pyszną gorącą czekoladę?
-Oh, właściwie...- spojrzała w jego proszące oczy- właściwie czemu nie- posłała mu uśmiech. Była bardzo szczęśliwa, że nie zostawili jej samej.
   Siedzieli w ciepłej kawiarence z kubkami pysznego napoju i śmieli się głośno z żartów Nialla. W pewnej chwili Mike wyszedł do toalety, mrugając znacząco do starszego kuzyna, oczywiście tak, by Caitlin nie widziała. Kiedy chłopczyk zniknął za rogiem, między dwójką osiemnastolatków zapadła cisza. Brunetka wpatrywała się w kubek z napojem, czując na sobie wzrok Nialla. Chłopak spojrzał na jej rękę leżącą swobodnie na stole i po chwili wahania zahaczył swoim małym palcem o jej. Poczuli, że w miejscu dotyku ich skóra elektryzuje się. Gdy wrócił Mike, Niall szybko odsunął rękę i odchrząknął. 
Mijała trzecia godzina, a oni nadal siedzieli w kawiarni pijąc czekoladę. W końcu jednak wyszli, a gdy rozgrzane ciało Cait spotkało mroźne powietrze, zadrżała. Widząc to, Niall objął ją ramieniem i przyciągnął do swojego ciała. Szli tak w trójkę, Caitlin w objęciach Nialla, trzymająca za rękę roześmianego Mike'a. Przywodzili na myśl szczęśliwą rodzinę. Byli jednak trochę za młodzi. 
Weszli na lodowisko i świetnie bawili się sunąc po lodzie. Mike był na jednym końcu lodowiska, Niall z Cait na drugim. Starsi walczyli o to, kto lepiej jeździ. Przyszedł czas na piruety, brunetka poradziła sobie bezbłędnie, a Niall, no cóż, przewrócił się. Dziewczyna kucnęła przy nim, chcąc pomóc mu wstać, ale zamiast tego blondyn pociągnął ją tak, że leżeli naprzeciwko siebie. Ich twarze dzieliły centymetry. Niall spojrzał dziewczynie w oczy i zobaczył w nich strach, niepewność, ale i szczęście. Pogładził kciukiem jej policzek, a następnie złożył na jej ustach słodki pocałunek.
Ostatecznie Cait już nigdy nie miała być sama.