środa, 8 października 2014

#5 It will be the best year of my life

Tydzień po pamiętnym spotkaniu dwójki blondynów w parku, Emily nadal nie otrzymała żadnej wiadomości od Luke' a. Nie napisał. Nie zadzwonił. A ona powoli traciła nadzieję, że jeszcze się spotkają. 
Tego dnia Brooke miała kontrolę w szpitalu. Wstała wcześnie, bo kilka minut po 7.00. Wzięła prysznic, ubrała się i usiadła na kanapie włączając telewizor. Narzekała, że nie może nic zjeść dopóki nie wróci od lekarza, ale cóż, doskonale wiedziała, że to konieczne. Skacząc po przeróżnych kanałach, trafiła na film. "The Last Song"* był jej ulubionym. Zapatrzona w ekran telewizora, nie zauważyła, że dochodzi już 11.00. Szybko zerwała się z kanapy i pobiegła na korytarz aby założyć buty. Wciągnęła trampki na nogi i już miała wychodzić, gdy usłyszała piknięcie dochodzące z jej torebki, które oznaczało, że dostała sms-a. Wyjęła telefon i odczytała wiadomość.
od: nieznany
To ja, Luke, pamiętasz mnie jeszcze? :) może chciałabyś wyskoczyć na kawę?
Możecie się domyśleć, że blondynka była wniebowzięta. Natychmiast zapisała sobie numer Hemmings' a i zabrała się za wystukiwanie odpowiedzi.
do: Luke
jasne że pamiętam :) teraz nie mogę, jadę do centrum
Nie mogła przecież powiedzieć prawdy, że wybiera się do szpitala, jeśli chciała uniknąć pytań "po co?" "dlaczego?" "coś ci się stało?".
od: Luke
nie chcę się narzucać, ale w takim razie może pomógłbym nosić Ci zakupy? xx
Nie pomyślała o tym, i co teraz ma mu powiedzieć?
do: Luke
chętnie, ale może innym razem, teraz mam coś ważnego do załatwienia, ok? :) może być jutro x
od: Luke
w porządku, to może o 12.00 w Starbucks Coffe? :D
do: Luke
Ok, na pewno będę, do zobaczenia xx
Schowała telefon i z prędkością światła wyszła z domu, za 45 minut miała wizytę, a dojechanie do szpitala zajmuje prawie godzinę. Kiedy taksówka zaparkowała pod dużym białym budynkiem, wręczyła odpowiednią sumę pieniędzy kierowcy i pobiegła do recepcji. Miła starsza pani od razu ją wpuściła mówiąc, że doktor Green czeka w gabinecie. Blondynka podeszła do windy, ale zdecydowała, że schodami będzie szybciej, więc pobiegła na drugie piętro i stanęła przed drzwiami, na których było napisane dr.Julie Green. Popchnęła je i weszła do środka. Uśmiechnęła się do kobiety w średnim wieku, która odwzajemniła gest. 
-Cześć Julie, dawno cię nie widziałam- dziewczyna zwracała się do niej po imieniu, gdyż z powodu licznych wizyt tutaj, zdążyły się zaprzyjaźnić.
-To raczej dobrze, nie uważasz?- wybuchły śmiechem.- Teraz idź przygotuj się do badań, za chwilę pójdziemy na salę.
Emily odłożyła torbę i ruszyła za Julie do pomieszczenia, gdzie zawsze miała robione badania. Zdjęła bluzkę i położyła się na szpitalnym łóżku. Green posmarowała jej brzuch żelem i zaczęła robić USG. Po skończonych badaniach udały się z powrotem do gabinetu doktor w celu obejrzenia wyników. Kobieta przeanalizowała wszystkie kartki i pobladła. Spojrzała na Brooke słabo się uśmiechając. Niebieskooka patrzyła na nią wyczekująco.
-Emily, został ci najwyżej rok, tak mi przykro- rozpłakała się, chowając twarz w dłoniach. Blondynka podeszła i przytuliła, starając się ją uspokoić. 
-Spokojnie, przecież rok to dużo czasu- uśmiechnęła się pocieszająco.
-Nie rozumiesz, ataki bólu będą silniejsze i częstsze niż do tej pory. Trudno będzie ci to wytrzymać, Em, boję się o ciebie- mówiła, patrząc na 18-latkę.
-Masz rację, to nie będzie zwykły rok. To będzie najlepszy rok mojego życia. Poradzę sobie, Julie, jestem już dużą dziewczynką.
Nareszcie osiągnęła swój cel. Na zapłakanej twarzy 45-latki zagościł szczery uśmiech. Była dumna z Emily, że tak dobrze znosiła chorobę i nie poddała się.
Kiedy Brooke opuszczała gabinet, kobieta po raz kolejny przypomniała jej o tym, aby zawsze nosiła przy sobie leki, które jej przepisała. Na kolejną wizytę umówiły się za dwa tygodnie.
Luke wychodził właśnie z osiedla Calum' a, kiedy dostrzegł pod sąsiednim blokiem dziewczynę, dla której stracił głowę. Tą samą, którą po raz pierwszy spotkał na ulicy przy kawiarni Starbucks Coffe. Zobaczył Emily. Uśmiechnął się kiedy blondynka z poirytowaniem kopnęła w drzwi bloku, po raz kolejny wywracając wszystko w torebce w poszukiwaniu kluczy. Nie można powiedzieć, że dziewczyna nie przejęła się informacją o tym, iż jej choroba wchodzi w ostatnie stadium, bo kto by tego nie zrobił, ale była na to przygotowana. Wiedziała, że prędzej, czy później nadejdzie taki dzień, kiedy usłyszy te słowa "został ci najwyżej rok życia". Teraz po prostu chciała korzystać z życia i nie przejmować się, że ma na to tylko niewiele ponad 300 dni.
Hemmings podszedł do niej powoli, jednak blondynka nie zauważyła go. Nadal szeptała pod nosem chyba wszystkie znane jej przekleństwa, które kierowała prawdopodobnie do kluczy.
-Hej, spokojnie- ze śmiechem powiedział Luke. Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z obecności kogokolwiek, więc podskoczyła zaskoczona.
-Jestem aż taki straszny?- udał zasmuconego, przez co wywołał uśmiech na promiennej twarzy Emily.
-Nie, po prostu nie zauważyłam cię. Co tu robisz?- zadała pytanie zaciekawiona.
-Wracam od kumpla- odparł, kciukiem wskazując blok za sobą.- A ty?- dodał jeszcze.
-Mieszkam tu.
-Dziwne...- mówił bardziej do siebie niż do niej- chodzi mi o to, że nigdy cię tu nie widziałem- powiedział już głośniej.
-To całkiem możliwe, wiesz, ja często wyjeżdżam- lekko się uśmiechnęła.
-Pogadałbym z tobą jeszcze chwilę, ale spieszę się, muszę kupić coś do jedzenia, bo umrę jak nie zjem kolacji- złapał się ręką za brzuch, swoją drogą idealnie wyrzeźbiony, co podkreślała koszulka, którą miał na sobie, po czym oboje się roześmiali.
-Jasne, to widzimy się jutro na kawie?
-Tak, tylko nie zapomnij- wyszczerzył zęby w uśmiechu i odszedł.
Emily natomiast w końcu znalazła klucze i weszła do mieszkania z zamiarem posprzątania w nim. Nakarmiła tylko kota i przy głośnej muzyce zabrała się za porządki.
Whenever I close my eyes, I picture you there
I'm looking out at the crowd, you're everywhere**

*********
* "Ostatnia piosenka"
**Kiedy tylko zamykam oczy, wyobrażam sobie ciebie
  Patrzę na tłum, ty jesteś wszędzie ~One Direction "Back for you"

Piszcie komentarze, moim zdaniem rozdział wyszedł całkiem długi :) Do następnego Miśki xx


wtorek, 7 października 2014

#4 I can't get you out of my head

Luke razem z Emily wyszedł z parku, idąc w stronę centrum miasta. Obiecał blondynce, że odprowadzi ją do Lily, a ona bez zastanowienia zgodziła się. Dwójka nastolatków bardzo szybko znalazła wspólny język. Teraz szli chodnikiem, nieustannie się śmiejąc, nie zważając na krzywe spojrzenia niektórych przechodniów. Brooke kroczyła dumnie po dość wysokim murku, a Hemmings delikatnie podtrzymywał ją, chroniąc przed upadkiem. Był zachwycony jej osobą. Nie znał wielu takich ludzi, którzy w każdej sytuacji umieliby dostrzec pozytywne szczegóły. Nikt nie umiał korzystać z życia w taki sposób jak ona. W dodatku, według niego, wyglądała jak Anioł. Nie potrafił oderwać od niej wzroku. Chociaż wszyscy dobrze wiemy, że wcale nie chciał. 
Odczucia Emily po poznaniu Luke' a były podobne. Czuła, że w duszy tego uroczego blondyna kryje się wielkie serce. Biło od niego ciepło i dobroć, a w oczach dostrzegała wieczne iskierki szczęścia, które wydawały się nigdy nie gasnąć.
Nawet nie zauważyli, kiedy znaleźli się pod właściwym blokiem. Już mieli się żegnać, gdy Hemmings odwrócił się do blondynki i poprosił o numer telefonu.
-Jasne, proszę- odpowiedziała Em, z uśmiechem podając mu kartkę z zapisanym szeregiem cyferek.
-Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy- ukazał białe zęby w szczerym uśmiechu.
-Byłoby miło- lekko zarumieniona odpowiedziała chłopakowi.
Luke widząc jej zakłopotanie zachichotał cicho i dodał tylko:
-Ślicznie się rumienisz- i odszedł.
Emily nadal uśmiechnięta zadzwoniła dzwonkiem do drzwi mieszkania Lily, a dziewczyna otworzyła jej po niespełna minucie, co swoją drogą było bardzo dziwne. Brunetka zmierzyła przyjaciółkę wzrokiem i z miną "dlaczego nie powiedziałaś mi o swoim chłopaku".
Ems wywróciła oczami i przepchnęła się do salonu, uprzednio zostawiając gitarę w korytarzu. Rzuciła się na kanapę i wzięła do ręki pilot. Zaczęła skakać po kanałach, aż w końcu trafiła na MTV. Zwiększyła głośność i palcami wygrywała rytm piosenki na oparciu kanapy. Chwilę później Lily weszła do pomieszczenia, trzymając w rękach dwa kubki z kakaem, z nad których unosiła się delikatna para i przyjemny słodki zapach. Usiadła naprzeciw Emily, krzyżując nogi. Podała jej jeden z kubków, który z resztą był ulubionym blondynki. Upiła łyk gorącego płynu i zaczęła rozmowę.
-Od kiedy masz chłopaka- brunetka zabawnie poruszyła brwiami, a niebieskooka niemalże zakrztusiła się słodkim kakaem.
-Nie mam chłopaka- odparła po chwili kręcąc głową.
-Chcesz powiedzieć że ten wysoki blondyn, który cię odprowadził to nie twój chłopak?- zmarszczyła czoło w geście niezrozumienia.
-Nie. Szczerze mówiąc widziałam go drugi raz w życiu i...- zawahała się Emily.
-I co?- zielonooka uniosła jedną brew patrząc na przyjaciółkę wyczekującym wzrokiem.- I całkowicie zawrócił ci w głowie, tak?- zapytała. 
I miała rację. Emily, Emily Brooke, wiecznie uśmiechnięta dziewczyna, która nigdy nie zwracała uwagi na chłopaków... Nie, to źle powiedziane. Kilka razy ktoś jej się spodobał, ale nigdy nie angażowała się w coś więcej ze względu na swoją chorobę. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Nawet w Niebie nie zniosłaby cierpienia bliskich z jej powodu. Doskonale zdawała sobie sprawę, że nie uniknie tego, jednak wolała nie zwiększać liczby takowych osób. A więc Emily, Emily Brooke, ta szalona dziewczyna, która korzystała z życia, wiedząc, że nie zdąży już wielu rzeczy powtórzyć, dziewczyna, która nie przejmowała się opinią innych, po prostu bawiła się jak chciała i kiedy chciała, nie wiedziała co powiedzieć. Pytanie, a raczej stwierdzenie Lily dotyczące Luke' a, wprawiło ją w totalne osłupienie. Zdobyła się jednak na odwagę i postanowiła powiedzieć brunetce wszystko.
-Nie, po prostu... Bije od niego niesamowita dobroć, coś mnie do niego ciągnie. Nie wiem co, ale ten sposób, w jaki przygryza usta, sposób, w jaki się uśmiecha, ukazując dołeczki w policzkach... kolczyk w jego wardze, i oczy, mają kolor oceanu, można by w nich utonąć. 
-Podoba ci się- dobitnie stwierdziła Lily.
Emily chciała się bronić, jednak wiedziała, że zielonooka ma rację. Cholerną rację. Była całkiem zauroczona niebieskookim blondynem. Luke' iem Hemmings' em.
***
Luke postanowił od razu po próbie wrócić do domu. Skończyli dzisiaj wcześniej, ponieważ właśnie Hemmo nie mógł się skoncentrować. W myślach cały czas widział piękne niebieskie oczy blondynki. Nadal słyszał jej perlisty śmiech. Pamiętał jej optymistyczne usposobienie i spojrzenie na świat. Najprościej mówiąc, nie mógł wyrzucić jej z głowy, zajmowała wszystkie jego myśli. Potocznie wszyscy nazywają to chyba zauroczeniem, mam rację?
Ever since the day that we met
I couldn' t get you out of my head
There was always something about you
Czuł, że ta dziewczyna zajmie ważne miejsce w jego życiu, i sercu, ale nie wiedział jak ta historia się skończy... Jak skończy się ICH historia.
Wanted to tell you
What I feel inside
Don' t wanna hurt you
I' ll make you feel alright 
I szczerze mówiąc, nawet ja tego nie wiem.

*********
Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Miśki moje, wiem, że rozdział mi kompletnie nie wyszedł :( Można powiedzieć, że moja wena jest w stanie krytycznym, męczyłam się, żeby napisać ten rozdział chyba tydzień! Proszę każdego, kto to przeczytał, żeby skomentował chociaż jednym słowem albo kropką. Bo nie wiem czy mam dla kogo pisać ;/